Michał Okoński napisał m.in.: „"Z krytykującym historyków z Centrum Badań nad Zagładą Żydów Zarembą też się nie zgadzam - sądzę, że są ambasadorami Rzeczypospolitej dojrzałej, zarzut zaś, że w Jad Waszem opinia o Polsce pogorszyła się na skutek ich działalności, przyjmowałbym z rozbawieniem, gdyby nie to, iż w obecnym klimacie może być groźny (niedawno w IPN odsunięto od badań nad Zagładą jednego z ostatnich tam specjalistów od tematu). Zaremba i Wróbel nie zarzucają historykom z Centrum pisania nieprawdy, więc trochę nie rozumiem: milczeć mieli o tym, co znajdowali w archiwach? A co, jeśli historia przedstawiana przez nich jest nie tyle »obrzydliwsza«, ile zwyczajnie pełniejsza?".

Reklama
Czy rzeczywiście pełniejsza? Nie wiem jak Wróbel, ale ja mam poważne wątpliwości choćby co do ustaleń prof. Jana Grabowskiego. I wyraziłem je w tym samym tekście. Jakub Kumoch, polski ambasador w Szwajcarii, zarzucił mu ostatnio, że szafuje liczbą 200 tys. Żydów, którzy mieli zginąć z winy Polaków. I że powołuje się w tym, choćby na łamach izraelskiego „Haareca”, na prace Szymona Datnera. Tymczasem Datner, pisze Kumoch, oceniał na 200 tys. liczbę Żydów, którzy uciekli z gett albo z transportów śmierci.
Wliczał w to więc również tych, co się uratowali. Liczebność i zabitych, i ocalonych szacował skądinąd bardzo ostrożnie. Na dokładkę prof. Grabowski ocenił liczebność ocalonych z Holokaustu w Polsce na 40–50 tys. Osób, powołując się na rejestry Centralnego Związku Żydów w Polsce z czerwca 1945 r. Kumoch twierdzi, że liczba mogła być wyższa. Bo nie wszyscy się rejestrowali. Swoją tezę ambasador opatrzył rozmową z 94-letnim znajomym, który tak właśnie postąpił.
To są szacunki, rzecz wymaga badań, ale mogę mieć wrażenie, że prof. Grabowski ustanawia arbitralne werdykty zawsze niekorzystne dla Polski. Także kiedy opisuje nasze społeczeństwo czasów wojny, to rysuje obraz chciwej, nastawionej na zysk lub mord tłuszczy. Słabo uwzględnia takie czynniki jak choćby strach, który czasem kazał donosić (nie wskażę, zarzucą mi współudział w ukrywaniu).
A były i inne, czysto publicystyczne komentarze, choćby prof. Andrzeja Żbikowskiego twierdzącego, że Żyd miał większe szanse przetrwać w obozie koncentracyjnym niż wśród Polaków. Samo porównanie jest z punktu widzenia logiki absurdalne. Zestawiamy los ludzi już aresztowanych z tymi, którzy dopiero aresztowania się obawiają. Mam dalej dowodzić, że to jest opowieść nieprzychylna ówczesnemu polskiemu społeczeństwu ponad miarę?
Reklama
Nie wiem za to, dlaczego Okoński miesza tę polemikę ze mną i z Wróblem z podważaniem hasła o setkach tysięcy sprawiedliwych w Polsce. Nigdy takimi liczbami (premier doszedł nawet do miliona) nie rzucałem, wręcz tezę tę traktowałem sceptycznie. Choć powiedzmy szczerze: wszystkie te obliczenia są hipotezami. Ale w Izraelu wydano już werdykt: Polacy pomogli zabić 200 tys. Żydów. Wolno mi pytać, skąd się wzięła ta wiedza? Sama wiara w nieomylność tego czy innego badacza mi nie wystarczy.