Świeżej krwi w samorządach niewiele. Ci bardziej ambitni wyjechali
Co robią mieszkańcy trzytysięcznego miasteczka, gdy rządzący czwartą kadencję burmistrz traci stanowisko, bo zostaje prawomocnie skazany za nieuczciwą walkę z oponentami? Już następnego dnia po wyroku zbierają podpisy pod petycją, by go przywrócić. Sąd nie ma wątpliwości co do jego winy, oni nie mają co do tego, że powinien rządzić dalej. Bo burmistrz swój chłop. „Swój” to słowo klucz. Nie chcą nowego. Przyzwyczaili się i uzależnili.