"Ewa" nie chce do burdelu
Pomysł na "Ewę" przypomina filmy sprzed paru lat, gdy polskie kino z lubością epatowało obrazami biednego, zapomnianego przez Boga Śląska, co widzom pozwalało pokiwać ze zrozumieniem głową nad niedolą bohaterów, ale ludziom, którzy pomocy potrzebowali naprawdę, nijak ulgi nie przynosiło.