"Skoro lądował, to znaczy, że nie pozostawiono mu alternatywy"
Rodzice dowódcy załogi tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia, nie przyjmują raportu MAK. W rozmowie z reporterką TVN24 przekonywali, że ich syn, Arkadiusz Protasiuk, był dobrze wyszkolony, a do każdego lotu przygotowywał się bardzo starannie. "Skoro postanowił lądować, to znaczy, że nie pozostawiono mu alternatywy" - mówili.