W 2012 r. całkowicie usunięto mu krtań z powodu raka tego narządu; od tego czasu oddychał przez rurkę tracheostomijną. To już drugi taki pionierski zabieg w Gliwicach, gdzie po przeszczepie tkankowym pacjentowi przeszczepia się też szpik, aby z czasem móc ograniczyć lub całkowicie wyeliminować zapobiegające odrzutowi, ale obciążające organizm leczenie immunosupresyjne.

Reklama

Pierwszym pacjentem zakwalifikowanym do takiego leczenia był 6-letni Tymek, dotkliwie poparzony popularnym preparatem do udrożniania rur. Kolejny pacjent ma za sobą historię leczenia onkologicznego.

- Do tej pory transplantologia omijała ten typ schorzeń zakładając, że ingerencja immunologiczna, a właściwie depresja układu immunologicznego w przebytej chorobie nowotworowej jest przeciwskazaniem do transplantacji narządów zniszczonych przez raka. Pierwsza operacja pokazała, że modyfikacja układu immunologicznego jest możliwa, w każdym razie w krótkiej perspektywie nie powoduje żadnych istotnych, niepokojących następstw. W związku z tym odważyliśmy się – i to jest właśnie pionierskość tego drugiego zabiegu - wykonać tego typu przeszczep u pacjenta, który stracił krtań z powodu raka - powiedział dyrektor gliwickiego oddziału Centrum Onkologii - Instytutu im. M. Skłodowskiej-Curie prof. Krzysztof Składowski.

Reklama

65-latka zakwalifikowano do przeszczepu, aby poprawić jakość jego życia – nie mógł on samodzielnie oddychać ani mówić. 8 maja lekarze pobrali od zmarłego, niespełna 50-letniego dawcy krtań, tchawicę, gardło, przełyk, tarczycę i przytarczyce, kość gnykową, mięśnie krótkie szyi oraz naczynia i nerwy odpowiadające za funkcje ruchu i czucia krtani, wraz z wyspą skórną. Następnie wszczepili je biorcy podczas 12-godzinnej operacji.

Wcześniej z przednich kolców biodrowych dawcy pobrano jeszcze szpik, który potem poddano specjalistycznej obróbce. Zespół, którym kieruje prof. Sebastian Giebel, podał go 65-latkowi 10 dni po operacji, kiedy jego układ odpornościowy był sparaliżowany koniecznymi dawkami leków immunosupresyjnych.

Reklama

- Obecnie pacjent jest w trakcie rehabilitacji głosowej. Usunęliśmy mu już rurkę tracheostomijną, przez którą musiał oddychać, normalnie się odżywia, mówi i powoli wraca do zdrowia – powiedział szef zespołu transplantacyjnego prof. Adam Maciejewski.

Przyznał, że osiągnięcia gliwickiego zespołu prezentowane podczas międzynarodowych konferencji spotykają się z "ogromnym zainteresowaniem, entuzjazmem i dużym aplauzem". Prof. Krzysztof Składowski poinformował, że nowa metoda leczenia, stosowana w Gliwicach, została objęta specjalnym programem ministerialnym, rozpisanym na kilka lat. - To, że pacjent potrafi po 7 latach milczenia wypowiedzieć pierwsze słowa narządem, który mu ofiarowano, napawa ogromnym optymizmem. Będziemy nadal weryfikować dotychczasowe poglądy na odporność przeciwnowotworową, immunologię w ogóle, manipulacje w tym zakresie. (…) Myślę, że sukcesy, które już odnieśliśmy, będą nas upoważniały do kontynuacji tego programu – powiedział.

Podczas konferencji omówiono też postępy w rehabilitacji 6-letniego Tymoteusza, który jako pierwszy na świecie został poddany takiej procedurze. Po przeszczepie był on intensywnie rehabilitowany, przebywał też w sanatorium w Rabce, gdzie po raz pierwszy miał okazję bawić się z kolegami. W procesie rehabilitacji wspomagała go pluszowa żabka, którą poddawał tym samym zabiegom, które sam przechodził.

Odpowiedzialna za rehabilitację głosową pacjentów po przeszczepie Sylwia Jezierska podkreśliła, że to niezwykle trudna, zespołowa praca, której bohaterami są jednak sami pacjenci. - Tymek to niesamowity pionier, z dużym potencjałem intelektualnym, niezwykle cierpliwy. Myślę, że kiedyś będzie mógł robić wszystko, co będzie chciał – powiedziała.

Tata Tymka opowiadał, że syn nie zawsze ma ochotę na wykonywanie wszystkich zaleconych ćwiczeń. - Uczy się tego od zera, bo nie pamięta, jak kiedyś połykał. Radzi sobie jednak świetnie i myślę, że w ciągu najbliższych dni, tygodni, dojdzie do ogromnego przeskoku, kiedy przyswoi sobie te prawidłowe odruchy.

Leczeniem obu pacjentów kierowali chirurg prof. Adam Maciejewski, który zasłynął wcześniej pionierskimi przeszczepami twarzy oraz hematolog prof. Sebastian Giebel. Dzięki przeszczepowi szpiku po roku od zabiegu dawki leków immunosupresyjnych mają być zmniejszone, a po dwóch latach być może całkowicie odstawione. Leczenie immunosupresyjne jest bowiem obciążające dla pacjenta, a w przypadku transplantacji narządów szyi i głowy - jest konieczne do końca życia. Upośledza to układ odpornościowy, narażając na częstsze i cięższe infekcje. Może się też przyczyniać do rozwoju cukrzycy, nadciśnienia, uszkodzenia nerek, nowotworów, a w konsekwencji skracać życie.

Jeśli potwierdzą się założenia lekarzy, to taki model leczenia może okazać się przełomem w medycynie, pozwalając ograniczyć, a może nawet wyeliminować leczenie immunosupresyjne.