Takich słów nie powstydziłby się premier Mateusz Morawiecki. Słowacka prezydent Zuzana Čaputová – stojąc przed politykami i dyplomatami z całego świata biorącymi udział w Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa – stwierdziła, że sądownictwo w państwach Grupy Wyszehradzkiej (V4) cierpi na „obronny formalizm postkomunistycznej sprawiedliwości” – połączenie lekceważenia dla ducha praw i braku odwagi. Dodała, że ustawy dyscyplinujące sędziów są potrzebne i wymieniła Polskę jako kraj wiodący w ich wprowadzaniu.
Czy mówiła to prezydent, która miała być w regionie przeciwwagą dla premiera Węgier Viktora Orbána oraz prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, oskarżanych o autorytarne zapędy? Nie zawiedli się ci, którzy wysłuchali jej do końca. Čaputová nie tylko wskazała bolączki systemu sprawiedliwości w V4, ale też zganiła polityków nieznających umiaru w siłowym zmienianiu prawa oraz forsujących populistyczne hasła. Poparła też związanie budżetu Unii Europejskiej z oceną praworządności.
Symetryzm? Z jednej strony schlebianie kolegom z regionu, z drugiej – szukanie poklasku zachodnich partnerów? Odpowiedzi na te pytania kryją się w dynamice toczącej się kampanii – 29 lutego Słowacy wybiorą nowy parlament i rząd. Zdecydują o tym, czy przy władzy utrzyma się SMER Roberta Fico oraz czy nowy gabinet będzie współtworzyła skrajna LSNS Mariana Kotleby. I czy wpływową siłą staną się populiści z ruchu OĽaNO.
Reklama
Jesteśmy konserwatystami
Reklama
Ostatniego dnia stycznia 2020 r. Partia Ludowa Nasza Słowacja, LSNS, uważająca się za spadkobierczynię Słowackiej Partii Ludowej ks. Józefa Tiso, zorganizowała wiec w Bratysławie. Jej politycy i sympatycy zgromadzili się na, o ironio, placu Słowackiego Powstania Narodowego – przegranej rebelii, która wybuchła pod koniec sierpnia 1944 r. przeciwko Tiso oraz III Rzeszy. Manifestację, jak wiele poprzednich, zakłócili oponenci z lewicowo-liberalnej Postępowej Słowacji, PS, i konserwatywno-liberalnej Razem – Demokracja Obywatelska, SPOLU. Kilku ich zwolenników zostało pobitych. Opozycja coraz gwałtowniej występuje przeciwko LSNS, bo rządzący socjaldemokraci z Kierunku – Socjalna Demokracja, SMER, i ich główny koalicjant, nacjonalistyczna Słowacka Partia Narodowa, SNS, powoli tracą elektorat właśnie na rzecz skrajnej prawicy.
SMER uspokaja, że słabnące notowania spowodowane są tym, że w całej Europie zyskują teraz na popularności ruchy radykalne. Jednak przez długi czas ugrupowanie Roberta Fico było wyjątkiem – utrzymywało społeczną akceptację. Ale, jak zwracają uwagę komentatorzy, miało to związek przede wszystkim z tym, że SMER wyjątkowo elastycznie definiował to, co uważa za socjaldemokratyczne. Żonglował pojęciami i często podążał za resentymentami Słowaków, obierając za cel ataków Romów, migrantów, nawet dziennikarzy, których Fico nazywał „dziwkami” – w ten sposób schlebiając gustom elektoratu, a zarazem wypychając inne partie nacjonalistyczne i socjalistyczne na margines.
Za każdym razem Fico odpowiadał krytykom, że SMER nie naśladuje zachodnich socjaldemokracji, bo te zaczęły koncentrować się na prawach różnych mniejszości i tym samym zdradziły klasę robotniczą. Słowacka socjaldemokracja, argumentował, jest kulturowo konserwatywna.
Morderstwo Kuciaka
Ale rosnąca popularność LSNS to niejedyny powód słabnięcia SMER. Lider partii uważa, że jego ugrupowanie stało się celem „najbrudniejszej kampanii ataków” w związku z morderstwem w 2018 r. Jána Kuciaka oraz procesem Mariána Kočnera, oskarżonego o zlecenie zabójstwa.
Śmierć dziennikarza śledczego oraz jego partnerki jest ogromnym problemem dla SMER, który od 2006 r. sprawował władzę w sumie przez 12 lat – z krótką przerwą, kiedy na dwa lata rządy przejął centroprawicowy rząd Ivety Radičovej. Pomimo ogromnego wzburzenia społecznego, licznych demonstracji oraz nacisków ze strony prezydenta Andreja Kiski, SMER udało się utrzymać przy władzy. Było to możliwe, bo niewielki partner koalicyjny Most-Híd, liberalno-konserwatywna partia mniejszości węgierskiej, udzielił poparcia rządowi w zamian za odejście Fico ze stanowiska premiera.