ONZ przygotowuje plany ewakuacji części swoich pracowników z Syrii na wypadek ataku. Przedstawiciele Narodów Zjednoczonych twierdzą równocześnie, że to tylko plany awaryjne, bo wielu pracowników jest zdeterminowanych, by zostać na miejscu i pomagać Syryjczykom. Szefowa pomocy humanitarnej ONZ podkreśla, że Syria zmaga się z kryzysem humanitarnym na niespotykaną dotąd skalę.

Reklama

Jak relacjonuje z Bejrutu specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, Valerie Amos przez dwa dni gościła w Damaszku. Po powrocie do Bejrutu w Libanie powiedziała, że skala kryzysu w Syrii jest niewiarygodna. Ponad jedna trzecia Syryjczyków potrzebuje natychmiastowej pomocy. Kryzys dotyka każdego. Wartość waluty drastycznie spada, zniszczona jest niemal cała najważniejsza infrastruktura, w tym służba zdrowia - podkreśla Valerie Amos.

ONZ ma w Syrii 4,5 tysiąca pracowników. Narody Zjednoczone przygotowują plany ewakuacji części z nich na wypadek ataku na Damaszek. Przedstawiciele ONZ podkreślają jednak, że zdecydowana większość pracowników nie ma zamiaru opuszczać Syrii.
Valerie Amos twierdzi, że Narody Zjednoczone szykują też nowe plany pomocy syryjskim uchodźcom. Do tej pory z Syrii uciekło ponad dwa miliony osób, a kolejki na granicach nie kończą się. Sąsiednie kraje nie mają już pieniędzy na dalsze obozy dla uchodźców bądź na bezpośrednią pomoc tym, którzy uciekli przed wojną domową. Syryjska wojna kosztowała dotąd życie co najmniej stu tysięcy osób.