Taka frekwencja daje piękne świadectwo o naszej demokracji. Gratuluję Rafałowi Trzaskowskiemu jego wyniku. Dziękuję jego wyborcom, że oddali głosy – mówił tuż po ogłoszeniu exit poll Andrzej Duda. – Cieszę się z mojego zwycięstwa, na razie sondażowego, ale co do ostatecznych wyników, to jak państwo widzieli w I turze, to jeszcze mi urosło, jak to mówią – komentował prezydent. Zapewniał również, że chce zakończyć kampanię pojednawczym gestem pod adresem lidera opozycji. – Czekamy oczywiście na oficjalne wyniki wyborów, ale chcę w tym momencie zaprosić dziś jeszcze i na dziś do Pałacu Prezydenckiego pana Rafała Trzaskowskiego z jego małżonką na godzinę 23.00 (…) Chciałem zaprosić, żebyśmy sobie podali rękę i żeby ten uścisk zakończył tę kampanię – mówił Duda.
Mówiliśmy o tym, że będzie blisko i jest blisko, ale jestem absolutnie przekonany, że zwyciężymy! – komentował prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.Wystarczy tylko policzyć głosy, głos do głosu, ale jestem przekonany, że zwyciężymy! Dwa miesiące temu miały odbyć się wybory i wszystko miało zostać zdecydowane, ale na szczęście obudziło się społeczeństwo obywatelskie i dlatego wygramy! Polki i Polacy stworzyli nadzieję na Polskę tolerancyjną, uśmiechniętą i otwartą – dodał.

Nowe otwarcie w PiS

Po zakończeniu wyborczego maratonu PiS będzie dążył do rządowego „nowego otwarcia”. Powołanie nowych ministrów może być jedną z pierwszych aktywności nowej głowy państwa. Do tej pory nie było sytuacji, by prezydent zablokował jakąś nominację. Jeden z ostatnich głośniejszych przypadków dotyczył prób powstrzymania ministerialnej nominacji Radosława Sikorskiego w rządzie Donalda Tuska przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Może też dochodzić do rozgrywek personalnych, w ramach których prezydent będzie dążył do umocnienia swojej pozycji przy okazji rekonstrukcji. W 2001 r. Aleksander Kwaśniewski de facto wprowadził do rządu Leszka Millera swojego doradcę Marka Belkę. – Konkretne decyzje, zarówno personalne, jak i systemowe, jeszcze przed nami. Ale mamy nową, pandemiczną rzeczywistość i trzeba będzie na nowo zdefiniować cele. I to one zdecydują o kształcie rządu. Priorytetem w perspektywie co najmniej do końca 2021 r. jest wyjście Polski z kryzysu wywołanego koronawirusem – mówi nam osoba z rządu.
Reklama
Reklama
Premier Morawiecki już wcześniej rozmawiał z prezesem PiS o odchudzeniu rządu. Dotyczy to zwłaszcza wiceministrów, ale niewykluczone będą także korekty w resortach. Redukcje mają zwiększyć sterowność rządu, ale ostateczny kształt zmian zależy od prezesa PiS. – Na początku zamiary są szczytne, a jak przychodzi do szczegółów, to się okazuje, że tego czy innego nie można z różnych powodów zwolnić – mówi polityk zbliżony od Nowogrodzkiej. Jak dodaje, bez względu na to, jak głębokie będą zmiany, nie ma mowy o zmianie szefa rządu, niezależnie od tego, kto zostanie prezydentem.

Łagodzenie skutków epidemii

W ostatnich dniach przed wyborczym finiszem dziennie wykrywano około 260 przypadków. Eksperci modelujący przebieg epidemii spodziewają się dalszego spadku liczby przypadków, ale większej fali zachorowań jesienią. Jak na razie zdrowotnie sytuacja jest pod kontrolą, największe obawy budzą ekonomiczne konsekwencje koronawirusa. Do tej pory w ramach tarczy antykryzysowej rząd wydał ponad 110 mld zł. Ale po zakończonej kampanii prezydenckiej może przyjść pora na twarde lądowanie. Rząd musi przygotować nowelizację budżetu, co oznacza zwiększenie deficytu, ale także możliwe cięcia różnych pozycji. Już ze strony rządu słychać, że ponieważ gospodarka odbija, to jej wspieranie nie powinno już polegać na prostych transferach pomocy w ramach tarczy, a głównie na zwiększeniu środków na inwestycje. To oznacza, że do podpisu prezydenta zaczną trafiać kolejne projekty ustaw przygotowanych przez rząd i przynajmniej część z nich może być kłopotliwa z politycznego punktu widzenia.
Największym wyzwaniem będzie ustabilizowanie sytuacji w finansach publicznych i zejście z bardzo wysokiego deficytu. Dziś to silny impuls fiskalny podtrzymujący firmy i rynek pracy. W przyszłym roku trzeba będzie odstawić tę kroplówkę. To zapewne skończy się ograniczeniami wzrostu wydatków w sferze budżetowej, zamrożeniem wynagrodzeń i zapewne wzrostem podatków, choć trudno przewidywać jakich – podkreśla główny ekonomista Credit Agricole Jakub Borowski. W obozie rządowym jest świadomość skali wyzwań. – Wychodzenie z epidemii i likwidacja jej skutków ekonomicznych będą trwały wiele miesięcy. To dla nas zagrożenie, ale także szansa na szybsze dogonienie Europy Zachodniej. Oni ten kryzys będą przechodzić dłużej. To szansa na zastąpienie krajów azjatyckich w łańcuchach dostaw. Takie głosy nasilają się w UE i mamy szansę, by np. w przemyśle farmaceutycznym zastąpić część produkcji, która do tej pory jest w Azji – mówi Adam Bielan. Z drugiej strony do dyspozycji rządu będą duże środki UE w formie pakietu antykryzysowego z UE.

Nowy unijny budżet

Choć to rządy krajów członkowskich odpowiadają za negocjacje nowej perspektywy finansowej UE na lata 2021–2027, rola prezydenta może być istotna przy kreowaniu zagranicznej polityki i zawieraniu strategicznych sojuszy z innymi krajami, zwłaszcza przed ważnymi szczytami Rady Europejskiej. Od lipca prezydencję w strukturach UE przejęli Niemcy, z którymi nasze relacje są napięte w związku z minioną kampanią prezydencką (oskarżenia ze strony PiS o to, że „niemieckie media” próbują wpływać na wybory). Poprawa tych relacji jest w tym momencie kluczowa, także dlatego, że podczas prezydencji niemieckiej mogą się rozstrzygnąć takie kwestie, jak możliwość finansowania infrastruktury gazowej dotacjami z polityki spójności. Z rzeczy fundamentalnych do rozstrzygnięcia jest kwestia wielkości unijnego budżetu. – Mamy na stole olbrzymie środki, łącznie z nowym budżetem i pakietem antykryzysowym. To 700 mld zł na kolejne lata. Od sposobu wydania tych środków będzie zależała przyszłość Polski i to, czy zostaniemy w pułapce średniego rozwoju czy dołączymy do krajów najlepiej rozwiniętych – mówi Adam Bielan (o rozmowach na temat budżetu piszemy na stronie 13).
Kluczowe jest też ustalenie zasad wydawania pieniędzy z unijnego Funduszu Odbudowy, w ramach którego na walkę ze skutkami pandemii rozdystrybuowane ma być 750 mld euro. Do jesieni Polska i inne kraje muszą przygotować krajowe plany odbudowy, na podstawie których środki będą rozdzielane. Przy czym przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel już zapowiedział, że chce zmiany klucza rozdziału tych pieniędzy – 70 proc. z nich ma być rozdzielonych w latach 2021–2022 na podstawie danych o bezrobociu i PKB z lat 2005–2019 (zgodnie z propozycją KE), a 30 proc. miałoby być dzielone w oparciu o aktualne i przyszłe dane. Ta zapowiedź budzi niepokój w polskim rządzie. – Naszym zdaniem propozycja KE to dobra podstawa do dalszych rozmów, przy podziale pieniędzy nie chcemy być karani za to, że dobrze radzimy sobie z kryzysem – twierdzi jeden z naszych rozmówców. Wyzwaniem dla rządu i prezydenta może też być kwestia powiązania funduszy z praworządnością, co również znalazło się w agendzie nakreślonej przez szefa RE.

Rekonfiguracja sceny politycznej

Kadencja prezydenta potrwa do 2025 r. Najpóźniej w 2023 r. odbędą się wybory parlamentarne. Jak na razie nie ma mowy o tym, by odbyły się wcześniej. Politycy partii rządzącej liczą, że po I turze wyborów część Konfederacji będzie ciążyć ku PiS, PSL znajdzie się w kryzysie, a w Zjednoczonej Prawicy sytuacja pozostanie stabilna. Dlatego nie widać żadnych powodów, by wybory odbyły się przed terminem. Rafał Trzaskowski również nie był zwolennikiem przyspieszonych wyborów, choć PiS sugerował w kampanii scenariusz, w którym wygrana kandydata KO może się skończyć wpierw paraliżem działań rządu, a potem skróceniem kadencji Sejmu.
Na pewno nie jestem zwolennikiem przyspieszonych wyborów. Ja uważam, że ten rząd powinien mieć szansę rządzić również w czasach trudnych, niech się wykaże – tak odpowiedział na nasze pytanie zadane tydzień temu w trakcie konferencji prasowej w Lesznie.
Pytanie jednak, czy nie nastąpi proces dekompozycji w PiS czy osłabienie PO przed wyborami w 2023 r. I czy w obu ugrupowaniach nie dojdzie do zmiany liderów. Jarosław Kaczyński będzie miał wówczas 74 lata i nie wiadomo, czy będzie w stanie utrzymać PiS równie mocno jak dziś. A dla PO wybory 2023 r. to kwestia życia lub politycznej śmierci. Bo po siedmiu wyborczych pojedynkach będzie musiała zwyciężyć, by nie ulec zniszczeniu. Im bliżej wyborów, tym większa będzie presja ze strony innych partii opozycyjnych, by zastąpić PO.