Bąk: Odpocznij. Inaczej udasz się na wieczny odpoczynek
Z niedzieli na poniedziałek, tuż przed godziną trzecią w nocy, w wypadku samochodowym zginął Wojtek. Mój kolega. Dziennikarz „Rzeczpospolitej”. Ojciec, przyjaciel, chórzysta, człowiek na bakier z modą i maszynką do golenia. Wesołek, dżentelmen starej daty, wierny klient koncernów tytoniowych. Tym, co nas połączyło, była miłość nie tylko do samochodów, lecz także do wina, dobrego jedzenia, podróży i życia jako takiego. Czerpał z niego garściami i nie pozwalał, by przelatywało mu przez palce.