Witold Jurasz: Między kebabem a Herbertem [OPINIA]
Kilka lat temu, chcąc zobaczyć, ile realnie osób uczestniczy w Marszu Niepodległości (nie wierzyłem – skądinąd słusznie – ani organizatorom, ani policji, bo obie strony świadomie kłamały, jedna zawyżając, a druga zaniżając tę liczbę), pojechałem na Saską Kępę, by móc – w samym marszu nie uczestnicząc – przyjrzeć mu się z bliska.