Program PiS nie zwiastuje zasadniczych zmian w kwestiach zatrudnienia. Ale z zapowiedzi polityków wynika już, że możliwe jest nawet opracowanie nowego kodeksu pracy.
W ubiegłym roku kierownictwo PIP przyznało sobie sowite nagrody. Główny inspektor otrzymał 59,1 tys. zł, a jego zastępcy – od 40,8 tys. do 48,3 tys. zł,
Od co najmniej kilku miesięcy Sejm, który nadzoruje działalność
Państwowej Inspekcji Pracy (PIP), otrzymywał sygnały o możliwych
nieprawidłowościach kadrowych w centrali inspekcji. Posłowie nie zajęli
się tą kwestią, choć etaty i awanse w PIP otrzymywali m.in. aktywni
politycy rządzącej partii oraz osoby z regionu, z którego pochodzi
Wiesław Łyszczek, główny inspektor pracy.
Etat w
inspekcji pracy otrzymali m.in. była kandydatka PiS na prezydenta
Słupska oraz radny tej partii w Krośnie. Dla wybranych PIP zorganizowała
nawet przyspieszony kurs na inspektora pracy.
Z pieniędzy odkładanych przez pracowników na wypłaty w razie bankructwa firm rząd chce opłacić staże lekarzy i pielęgniarek oraz pensje młodocianych. Zabierze 2,6 mld zł.
Wiele propozycji, ale na razie mało konkretów. Tak się prezentuje plan głębokich zmian, który ma być największym gospodarczym sukcesem obecnego rządu. Eksperci powtarzają jak mantrę: za wcześnie na bicie braw.