Wtorkowa sesja na nowojorskich giełdach zakończyła się wzrostami. Po publikacji wyników kwartalnych banków, indeksy są na najwyższych poziomach od czterech tygodni.
Miesiąc intensywnych spadków kursów zabrał inwestorom zyski z całego roku. W kolejnych kwartałach na warszawskim parkiecie wcale nie musi być lepiej – ostrzegają analitycy. Prezydent USA nie pomaga giełdom.
Zyski 15 kontrolowanych przez państwo giełdowych gigantów były w pierwszym kwartale niemal dwa razy większe niż przed rokiem i najwyższe od końca 2011 r.
Nikt nie ma wątpliwości, że amerykańska, japońska czy chińskie giełdy są
z jakichś względów potrzebne tamtejszym gospodarkom. Brytyjczycy
martwią się zaś, że brexit może zaszkodzić londyńskiemu City, które jest
dla nich źródłem pieniędzy i wpływów. Pytanie, czy my potrzebujemy
giełdy, byłoby więc chyba źle postawione. Chodzi raczej o to, jakiej i
do czego.
Główne indeksy na nowojorskich giełdach mocno wzrosły, a po wyraźnej panice sprzed kilkunastu godzin nie został nawet ślad. Rynek analizuje konsekwencje wygranej Donalda Trumpa i przejęcia obu izb Kongresu przez Republikanów.
Piątkowa sesja była bardzo nerwowa dla złotego, bo inwestorzy nie spodziewali się Brexitu - zwracają uwagę analitycy. Dodają, że po gwałtownych porannych spadkach, notowania naszej waluty nieco się podniosły, m.in. w wyniku interwencji szwajcarskiego banku centralnego.
Amerykańskie indeksy giełdowe reagują na wyniki referendum w Wielkiej Brytanii silnym spadkiem. Po otwarciu sesji w USA Dow Jones Industrial spada o 2,3 proc. do 17.595 pkt., a S&P 500 spada o 2,5 proc. do 2.060 pkt. Nasdaq spada o 2,8 proc. do 4.771 pkt.