"Wieża. Jasny dzień" Jagody Szelc – metafizyka bez pretensjonalności. Narodziny nowego talentu [RECENZJA]
Pozornie Jagoda Szelc chce osiągnąć w swoim filmie to samo, co Michael Haneke: wstrząsnąć widzami i na ich oczach doprowadzić do zagłady świata, z którym się identyfikują. O ile jednak wizję słynnego Austriaka przepełniał nihilizm, o tyle polska debiutantka widzi w tej apokalipsie paradoksalną szansę na narodziny nowej, lepszej rzeczywistości – pisze o głośnym debiucie "Wieża. Jasny dzień" Piotr Czerkawski