Niemcy płaczą nad ukraińskimi dziećmi, a zapomniały o polskich dzieciach zgermanizowanych. Europa zamyka oczy na własną ranę. Co powinno zrobić polskie MSZ?
wczoraj, 22:39
Całe życie masz wrażenie, że coś się nie zgadza. Niby wszystko gra: dom, szkoła, praca, święta, zdjęcia na ścianie. Rodzice mówią: „jesteś nasz”. Urzędy mają pieczątki, w papierach jest data i miejsce urodzenia. Tylko że w środku masz niepokój, którego nie potrafisz nazwać. Jakbyś mieszkał w cudzym życiorysie. Pytasz raz. Drugi. Trzeci. „Mamo, tato… jak to było ze mną na początku?” I wtedy zapada cisza. Nie zwykła. Ciężka. Taka, w której słychać decyzję. Ktoś przestawia talerz, ktoś patrzy w okno, ktoś mówi: „po co wracać”. Czasem pada zdanie, które boli bardziej niż krzyk: „nie drąż”. W końcu przestajesz pytać, bo człowiek uczy się żyć nawet bez odpowiedzi, jeśli przez lata słyszy, że odpowiedź jest niewygodna. Tylko że prawda i tak wraca. Zawsze wraca.