R.I.P.D. Agenci z zaświatów "R.I.P.D. Agenci z zaświatów" – seans wyłącznie dla masochistów Po "Batmanach" Christophera Nolana czy opowieściach o Iron Manie hasło "adaptacja komiksu" nie musi wcale oznaczać drugorzędnej rozrywki. No, chyba że mówimy o czymś tak kuriozalnym, jak "R.I.P.D. Agenci z zaświatów". Złote Maliny dla "R.I.P.D. Agentów z zaświatów"? ZDJĘCIA! "R.I.P.D. Agenci z zaświatów" to jeden z tych filmów, w których dobry pomysł ze sporym potencjałem rozrywkowym z biegiem czasu zmienia się w wielkie rozczarowanie. Film Roberta Schwentke, zamiast bawić, męczy. Reżyser czerpie garściami z "Facetów w czerni" i "Pogromców duchów" oraz "Uwierz w ducha", ale robi to wyjątkowo nieudolnie, co czyni jego dzieło murowanym kandydatem do następnych Złotych Malin. Jeff Bridges: To będzie ostra jazda! ">>R.I.P.D.<< da widzowi sporo przyjemności na różnych poziomach" – zapewnia Jeff Bridges, agent filmowego departamentu sprawiedliwości, w którym rządy sprawują martwi funkcjonariusze policji. Newsletter Drukuj Skopiuj link Zgłoś błąd na stronie