Reżyser w roli fatum
„Chrzest” Marcina Wrony powtarzający fabularny schemat jego debiutanckiej „Mojej krwi” (mężczyzna w sytuacji zagrożenia życia, ceduje swoją kobietę, dziecko oraz inne dobra na rzecz kumpla, któremu ufa) zakrawa na ponurą autoparodię.