Biało-czerwoni, obrońcy tytułu wywalczonego przed dwoma laty, byli w poniedziałek w sytuacji, kiedy mogli "wybierać" sobie rywala w ćwierćfinale. Każdy zespół chciał uniknąć Rosjan, zdecydowanych faworytów turnieju. By Polakom się to udało, musieli przegrać ostatni mecz grupowy ze Słowakami i... zrobili to. Anastasi wystawił rezerwowy skład i z uśmiechem na ustach obserwował co dzieje się na parkiecie.

Reklama

"Uwierzcie mi - powiedziałem chłopakom, że mają zagrać najlepiej jak potrafią i zrobili to. To spotkanie dało mi wiele. Zobaczyłem, że rezerwowi także są w odpowiedniej dyspozycji i mogę na nich stawiać. Nie powiem teraz, że liczyłem na wygraną, bo tak nie było. Dla nas celem jest miejsce na podium, jeśli możemy wybierać przeciwników, to wolę tych słabiej notowanych" - powiedział.

Dodatkowo podkreślił, że gdyby była choć minimalna szansa na zajęcie pierwszego miejsca w grupie, podjęliby walkę.

"Wtedy na pewno w meczu ze Słowacją wystawiłbym najmocniejszy skład i próbował triumfować. Jednak już po pierwszym spotkaniu, gdy Bułgarzy wygrali z Niemcami, było jasne, że możemy uplasować się jedynie na drugiej, niekorzystnej pozycji, w razie naszego zwycięstwa" - przyznał.

Reklama

Dzięki zajęciu trzeciego miejsca w grupie D, Polacy w środowym barażu zmierzą się z Czechami, a po ewentualnej wygranej w ćwierćfinale czekają na nich ponownie Słowacy.

"To wcale nie będzie łatwa droga do medalu. Oczywiście zrobię wszystko, by Polacy stanęli na najwyższym stopniu podium, ale to trudne zadanie. Przyjechaliśmy tutaj z pewnymi problemami, ale najważniejsze, że gracze trzymają się razem. Tworzą jednolitą grupę, walczą i wspierają się nawzajem" - zaznaczył.

Zdaniem Anastasiego Czesi to nie są łatwi rywale. "To będzie bardzo trudny pojedynek. Oni są gospodarzami turnieju, a z nimi zawsze ciężko grać. Będzie pomagać im doping, poza tym my nie znamy hali w Karlowych Warach. Przed spotkaniem mamy zaplanowany jedynie jeden trening, a to dosyć mało, by poznać obiekt" - ocenił i dodał, że przeciwników wszyscy znają doskonale, bo niedawno walczyli z nimi w Memoriale Wagnera.

Reklama

"I wiemy jak to się skończyło - naszą przegraną 0:3. Wystąpią prawdopodobnie w tym samym składzie. W fazie grupowej mistrzostw Europy ulegli jedynie Rosjanom, więc widać, że są dobrze przygotowani. To będzie bardzo trudny mecz. Oni są lepsi niż przypuszczano" - zaznaczył włoski szkoleniowiec.

Do postawy swoich podopiecznych w trzech minionych spotkaniach, nie ma żadnych zarzutów. Polacy wygrali tylko z Niemcami (3:1) na inaugurację turnieju, potem przegrali z Bułgarami i Słowakami (po 1:3).

"Uważam, że zaprezentowaliśmy się z dobrej strony w dwóch pierwszych meczach. Oczywiście Bułgarom ulegliśmy, ale to jest zespół na światowym poziomie i nic wielkiego przez tę porażkę się nie stało. To był bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu. Punktem zwrotnym było zastąpienie Władimira Nikołowa przez Cwetana Sokołowa, który zagrał znakomite spotkanie i nie potrafiliśmy go zatrzymać" - ocenił.

O ostatnim meczu ze Słowakami nie chciał jednak mówić. "Poniedziałek był trudnym dniem dla wszystkich zespołów. Dlatego też spotkania ze Słowacją nie będę oceniał. Na pewno rezerwowi pokazali się z dobrej strony i to mnie cieszy" - zaznaczył.

Dla Anastasiego, jak i dla wielu innych ekspertów, największym zaskoczeniem turnieju jest do tej pory postawa Słowaków.

"To przykład, że wydarzyć może się wszystko. To ekipa, która może nie ma wielu wybitnych zawodników, a potrafili wygrać z Bułgarami i Niemcami. Zrobili olbrzymi postęp pod wodzą Emanuele Zaniniego, który przez siedem lat był moim asystentem, a teraz jesteśmy przyjaciółmi. Życzę mu jak najlepiej" - powiedział.

Wtorek jest dniem wolnym dla zawodników. Jedni wykorzystują go na przejazd z Pragi do Karlowych Warów (w tym Polacy), inni z Innsbrucka do Wiednia. Na środę zaplanowane są cztery baraże, a w czwartek mecze ćwierćfinałowe. Walka o medale odbędzie się w weekend w Wiedniu.

Z Pragi - Marta Pietrewicz (PAP)

mar/ co/