Niech pan Brudziński się tak nie zagalopowuje. Ja się do polityki nie pcham, ale mamy prawo wypowiadać się w sprawach politycznych. Co my jesteśmy? Trędowaci? Będziemy się wypowiadać na tematy polityczne - powiedział w Radiu ZET lider "Solidarności". Skomentował tak słowa posła PiS, by związkowcy nie wyręczali polityków.

>>>"Donek z Bronkiem to jest zgraja". Związkowcy opanowali miasto

Jego zdaniem politycy największej opozycyjnej partii nie muszą pojawiać się na demonstracjach, wystarczy, by politycznie wspierali związek. Ostrzega jednak, że "Solidarność" nie będzie bezwarunkowo wspierać PiS. Jeżeli PiS będzie szedł w stronę socjalną, to zawsze znajdzie w "Solidarności" przyjaciół. A jeżeli będzie skręcał w stronę liberalną, to nasze drogi będą się rozchodzić - mówił. I przypomniał, że jego organizację wspierają też SLD i Solidarna Polska.

Duda zajął się też marszałkiem Senatu, który wypomniał mu ochronę telewizji w stanie wojennym. Pan Borusewicz obraził wszystkich żołnierzy zasadniczej służby wojskowej, którzy zostali wcieleni na siłę. Jakoś mu to na początku mojej kadencji nie przeszkadzało. Zaprosił mnie do samolotu, lecieliśmy razem do Brukseli, na rocznicę „Solidarności” Kiedy stałem się niepoprawny politycznie, to się trzeba zacząć zachowywać nieelegancko. To jest przykre - stwierdził.

>>>"Tusk, bój się Boga" - hasła związkowców

Wyjaśnił też, jak trafił do wojska. Wszystko zaczęło się od opozycyjnej działalności. Byłem młodym, dziewiętnastoletnim chłopakiem. Tylko dlatego, że 16 grudnia, roznosiłem w zakładzie pracy wstążki, kiedy zabili górników na Wujku, zostałem spisany przez komisarza wojskowego w hucie i po paru miesiącach wylądowałem w wojsku. Byłem po kursie spadochronowym, więc dostałem się do jednostki komandosów w Krakowie. Ot, cała historia - mówił