Prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Joanna Kopczyńska odniosła się m.in. do zagrożenia dla wrocławskiego osiedla Marszowice. Wyjaśniła, że panująca tam w ostatnich godzinach trudna sytuacja wynika nie z poziomu wody na Odrze, ale ze wzrostu poziomu wody w zbiorniku Mietków, należącego do Wód Polskich. Nastąpił do niego nieprognozowany zrzut wody ze zbiornika, którego administratorem jest elektrownia wodna Lubachów, należąca do spółki Tauron. Nie zostaliśmy jako Wody Polskie poinformowani o tym zrzucie. I ta woda idzie na Marszowice - powiedziała Kopczyńska.
"Jestem gotów użyć wszelkich możliwych metod"
Donald Tusk stwierdził, że to "zupełnie szokująca" informacja. Zgadzam się z panią prezes, nie czas teraz na śledztwa i rozliczenia, ale chodzi o zapobieżenie podobnym sytuacjom w kolejnych dniach. Kto jest za to odpowiedzialny i w jaki sposób możemy ich dyscyplinować? Jestem gotów użyć wszelkich możliwych metod, by dyscyplinować firmy, które są teoretycznie niezależne, ale w tej sytuacji muszą być absolutnie podporządkowane - powiedział premier.
Zaznaczył, że oczekuje precyzyjnej informacji na temat przepisów dotyczących działań na zbiornikach wodnych i panujących przy tym zasad podległości.
Premier: Nie przyjmę tłumaczenia
Według Kopczyńskiej brak komunikacji w sprawie zbiornika Mietków miał związek z instrukcją gospodarowania wodami, według której Wody Polskie nie były wymienione jako adresat informacji w sprawie zrzutu.
Donald Tusk powiedział, że nie przyjmie od Tauronu tłumaczenia, że działali niewystarczająco energicznie, ale zgodnie z przepisami. Tutaj ludzie pracują niezgodnie z przepisami "po 40 godzin na dobę". Przesadzam, ale wiecie o czym mówię. Oczekiwałbym podobnego zaangażowania i czujności. Nie ma czasu na proceduralne wygodnictwo - podkreślił szef rządu.