Doił krowy i... obrabiał banki
Co dzień wstawał bladym świtem, by starannie doglądnąć gospodarstwa. Doił krowy i prowadził na łąkę. Potem karmił świnie, sprzedawał mleko i jaja, ale zarobek był z tego lichy. Miał za mało pieniędzy, by spłacić zaciągnięte w banku długi i związać koniec z końcem. Wtedy wpadł na pomysł, jak się wyplątać z tej matni. Do kieszeni starej kurtki wcisnął plastikowy pistolet uzi i ruszył do banku w Warszawie - relacjonuje "Fakt".