Amerykańskie wcielenie Donalda Tuska
Obama w każdym haśle wyborczym i na każdym wiecu obiecuje wielką zmianę, ale nigdzie nie precyzuje, na czym miałaby polegać. Więcej nie trzeba, gdy przychodzi się po George’u Bushu, którym amerykańskie społeczeństwo jest już bardzo zmęczone. Zupełnie jak w Polsce, wystarczającym remedium na „politykę strachu” okazała się pusta "polityka miłości” - pisze w DZIENNIKU Sławomir Sierakowski, redaktor naczelny "Krytyki Politycznej”.