Lepper: Bliżej mi do ludzi szanujących prawo

logo dziennik.pl
Barbara Kasprzycka, Andrzej Godlewski: Dziś prezydent wręczył panu odwołanie. To najsmutniejszy dzień w pana karierze? Andrzej Lepper: W karierze nie. To najsmutniejszy dzień w tym Sejmie. To, co się działo w czwartek w nocy, można porównać do Nocy Długich Noży. O trzeciej rano jeszcze dzwonili. I od piątej znowu. I z terenu. Non stop.Ale co się działo? Mamy do czynienia z najdalej posuniętą korupcją, przekupstwem i działaniami, które według mnie są pewną odmianą zamachu stanu. Nie przypominam sobie tego rodzaju zamachu w historii parlamentaryzmu: żeby poseł, minister, podsekretarz czy sekretarz stanu chodził za posłami innej partii, proponował stanowiska, finansowe gratyfikacje, miejsca na listach i stanowiska dla znajomych czy rodziny?Wcześniej takie rzeczy się nie działy? Owszem, zdarzały się. Na konferencjach prasowych mówiłem o tym, że posłowie PiS chodzą za posłami Samoobrony. Ale dotąd nie było to tak nagminne. Zwróciłem się już do ministra sprawiedliwości z wnioskiem o zabezpieczenie bilingów wszystkich posłów, senatorów, ministrów, sekretarzy i podsekretarzy stanu z PiS. Z tych bilingów wyjdą niesamowite rzeczy. Politycy PiS wydzwaniali tej nocy do naszych ludzi o pierwszej, drugiej, trzeciej nad ranem! Nie mogło się to dziać bez wiedzy premiera. W innym razie zareagowałby oficjalnie: powiedziałby, że przerywa tę akcję, bo nic o niej nie wie. Wydaje mi się, że sam Jarosław Kaczyński kazał tak robić!Co się stało między panem a premierem Kaczyńskim? Jeszcze...
Reklama