Ma 26 dni urlopu, urzędniczą pensję, a lata po świecie za grosze. Jak to robi "Lotoholik"?
Mam zwykłą urzędniczą pensję, więc to nie jest tak, że trzeba być milionerem. Moje podróżowanie polega na wyszukiwaniu specjalnych okazji, tanich lotów, zniżek w rodzaju "Budapeszt za 80 zł", "autobusem do Berlina za 30 zł", "za 40 zł do Wilna". A jak w daleki świat, to są to wydatki rzędu 400 zł do Japonii, za 800 na Kubę - opowiada Łukasz Przybyłek, podróżnik i "lotoholik", który właśnie rzucił pracę i wyprowadza się do Malezji.