Michał Potocki: Pan mieszka w Kijowie, więc jak doszło do tego, że znalazł się pan pod rosyjską okupacją?
Roman Bezsmertny: 24 lutego wywiozłem żonę i dzieci do Lwowa. Wróciłem 26 lutego, bo w Motyżynie, leżącym ok. 40 km od stolicy, została moja mama. Plan był prosty - wywieźć ją do Kijowa. Gdy już jechałem do wsi, zadzwonił znajomy i poprosił, żebym pomógł i jego rodzinie. Ale kiedy dotarłem do Motyżyna, to już nie mogliśmy się z niego wydostać, bo wieś i okolice kontrolowali Rosjanie. Poruszanie się samochodem stało się bardzo niebezpieczne.