Sixers mogli w poniedziałkowym meczu zapewnić sobie awans do fazy play off jako czwarta drużyna w lidze, ale porażka po ośmiu kolejnych zwycięstwach oznacza odroczenie tego momentu.

W obecności kompletu 21 145 widzów w Wells Fargo Center gości do zwycięstwa poprowadzili Zach LaVine - 26 pkt, DeMar DeRozan - 25 i czarnogórski środkowy Nicola Vucevic - 21 pkt i 12 zbiórek.

Reklama

Liderem gospodarzy był tradycyjnie Kameruńczyk Joel Embiid, który zanotował 37 pkt, 16 zbiórek i trzy bloki, ale nie pomógł kolegom w decydującym fragmencie meczu, gdyż na 3.54 przed końcem drugiej dogrywki musiał opuścić parkiet, popełniając szósty faul przy próbie zablokowania LaVine'a.

Reklama

Center "Szóstek", pretendujący obok Serba Nikoli Jokica i Greka Giannisa Antetokounmpo do tytułu MVP sezonu, w 10 marcowych meczach zdobywał średnio 36,1 pkt i ze średnią 33,5 jest liderem klasyfikacji strzelców.

Tego dnia nie miał wsparcia w ataku od innego gwiazdora - Jamesa Hardena. Słynny brodacz miał wprawdzie 12 asyst i siedem zbiórek, ale w 47 minut zdobył tylko pięć punktów (2/14 z gry, 0/6 za trzy), a w ważnym momencie w końcówce nie trafił w akcji, która mogła dać trzecią dogrywkę.

"Szóstki" (bilans 48-23) zajmują trzecie miejsce w Konferencji Wschodniej, a Bulls (34-37) są na 10. pozycji.

Rekordową zdobyczą popisał się natomiast Julius Randle z New York Knicks, który uzyskał 57 punktów w spotkaniu z Minnesota Timberwolves, przegranym jednak przez jego zespół 134:140.

Reklama

Taki dorobek to trzecie osiągnięcie w historii Knicks, po 62 punktach Carmelo Anthony'ego w 2014 roku i 60 Bernarda Kinga w 1984. Po trzech kwartach lider gospodarzy miał już 52, więc mógł jeszcze wyśrubować swój rekord.

Szkoda, że taki występ poszedł na marne – powiedział po meczu trener Knicks Tom Thibodeau, nawiązując do porażki zespołu.

Mam nadzieję, że będę mógł się cieszyć tym osiągnięciem, ale raczej jeszcze nie dziś - skomentował Randle.

W drużynie "Leśnych Wilków" niesamowitą skutecznością popisywał się z kolei Taurean Prince, który trafił wszystkie osiem rzutów za trzy punkty, a w całym spotkaniu zdobył 35 pkt.

Osiem "trójek" to tylko jedna mniej od ligowego rekordu, należącego do Bena Gordona (dwukrotnie) i Latrella Sprewella, którzy nie pomylili się przy żadnym z dziewięciu rzutów zza linii 7,24 m.

Istotny udział w przerwaniu przez Minnesotę serii trzech porażek miał także rozgrywający Mike Conley. Syn byłego znakomitego trójskoczka o tym samym imieniu uzyskał w poniedziałek tzw. double-double - 24 pkt i 11 asyst.