Przedłużająca się wojna rosyjsko-ukraińska, ciągle nowe napięcia na Morzu Południowochińskim, a przede wszystkim atak Hamasu na Izrael i zdecydowana odpowiedź militarna państwa żydowskiego... Świat patrzy na wschód i zadaje sobie pytanie: co z tym wszystkim zrobią Chiny? Będą działać na rzecz eskalacji, licząc, że osłabi ona przede wszystkim Zachód, czy wyleją choć trochę oliwy na wzburzone fale, by ulżyć swej przeżywającej trudny okres gospodarce?

Reklama

Innymi słowy: czy Państwo Środka stanie się już jawnie główną częścią problemu, czy też – przynajmniej przejściowo – postanowi jednak współdziałać w celu jego rozwiązania?

Pekin, Moskwa, Kijów i reszta świata

Chińczycy, nawet jeśli kiedyś po cichu popchnęli Władimira Putina do agresji, to nigdy nie poparli jej wprost. Ale trudno ukryć, że aktywnie kibicowali tej awanturze – i w znacznym stopniu skorzystali na jej skutkach. Po pierwsze, zyskując możliwość testowania cudzym kosztem efektywności postradzieckiego sprzętu wojskowego w konfrontacji z nowymi technologiami wdrożonymi ostatnio przez Zachód. Po drugie, testując strategiczną spójność tegoż Zachodu oraz jego solidarność z państwami padającymi ofiarą agresji ze strony krajów autorytarnych. I po trzecie – bodaj najważniejsze – zyskując bezprecedensową szansę na pełną wasalizację Rosji.

CZYTAJ WIĘCEJ W ELEKTRONICZNYM WYDANIU MAGAZYNU DGP>>>