Przyjrzeliśmy się obsadzaniu podległych resortom stanowisk w ostatnich miesiącach. Na pierwszy plan wysuwa się szef Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, który wskazał dyrektorów m.in. w Narodowym Instytucie Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą „Polonika”, Instytucie Adama Mickiewicza, Narodowym Instytucie Muzeów, Narodowym Instytucie Muzyki i Tańca, Centrum Rozwoju Przemysłów Kreatywnych, Narodowym Instytucie Konserwacji Zabytków czy Instytucie Dziedzictwa Solidarności. W wielu podmiotach dyrektor ma zapewnioną kilkuletnią kadencję, którą skrócić można tylko w szczególnych sytuacjach.

Reklama

W przypadku niektórych instytucji doszło wręcz do zabetonowania status quo. Z taką sytuacją mamy do czynienia w stworzonym przez rząd Zjednoczonej Prawicy Instytucie Rozwoju Języka Polskiego im. Maksymiliana Kolbego. Pod koniec grudnia 2022 r. minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek powołał do kierowania nim prof. Jacka Gołębiowskiego z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Chwilę przed październikowymi wyborami parlamentarnymi – za pomocą wrzutki do nowelizacji Karty nauczyciela – z ustawy o IRJP wykreślono fragment o uprawnieniu ministra do odwołania szefa instytutu „w każdym czasie”. W obecnym stanie prawnym może to zrobić tylko w sytuacji, gdy dyrektor złoży rezygnację lub zostanie prawomocnie skazany.

Taki stan rzeczy może spowodować, że mimo przejęcia władzy przez koalicję PO-PL2050-PSL-Lewica wielu dyrektorów nominowanych przez PiS zachowa funkcje. Ewentualna zmiana ustaw, na mocy których funkcjonuje część państwowych instytutów i agencji, wymagałaby bowiem zgody prezydenta. Politycy PO utrzymują jednak, że nie odpuszczą tej sprawy i kilkanaście podmiotów – prędzej czy później – czeka likwidacja.

CZYTAJ WIĘCEJ W ELEKTRONICZNYM WYDANIU DGP>>>

Reklama