Sikorski we wtorek w Polsat News został zapytany o trwającą operację wojsk ukraińskich w rosyjskim obwodzie kurskim oraz o doniesienia, wedle których żołnierze ukraińscy mieli pojawić się także w drugim obwodzie położonym przy granicy z Ukrainą - biełgorodzkim.

"Rosja jest w szoku"

Myślę, że Rosja jest w szoku, że przestaje wierzyć w oficjalną propagandę. Wydaje mi się, że prezydent Putin udaje, że to nie jest wielki kryzys, bo chce za wszelką cenę do granicy dojść do obwodów ługańskiego i donieckiego. Ale to jest kryzys informacyjny, polityczny, psychologiczny dla Rosji. Wydaje mi się, że Ukraińcy sprytnie i bardzo odważnie wykonują operację, która już osiągnęła niektóre cele, a może osiągnąć ich cel taktyczny jak ja go widzę - czyli zmusić Rosjan do przerzutu sił - ocenił Sikorski.

Reklama

Jak podkreślił, "oczywiście nie wiemy - bardzo dobrze, że nie wiemy - jakie są ukraińskie plany". To, że tę operację w regionie kurskim udało się utrzymać w tajemnicy, w odróżnieniu od zeszłorocznej kontrofensywy, było częścią jej sukcesu. Więc bardzo dobrze, że Ukraińcy zaskakują, że Putin nie wie, skąd przyjdzie następne uderzenie i w jakiej sile - powiedział. Dopytywany, czy polskie władze i sojusznicy mieli zawczasu informacje o ukraińskich planach, Sikorski zaprzeczył.

Reklama

Sikorski o słowach Trumpa

Szef MSZ został także zapytany o niedawną wypowiedź republikańskiego kandydata na prezydenta USA Donalda Trumpa, który stwierdził, że sojusznicy z NATO powinni wydawać co najmniej 3 proc. swojego PKB na zbrojenia, by móc liczyć na wsparcie USA. W odpowiedzi Sikorski przypomniał, że z takim pomysłem wyszedł już kilka miesięcy temu prezydent Andrzej Duda.

Ja uważam ten pomysł za ryzykowny. Ledwie większość krajów weszło na 2 proc. PKB, a już stawiamy poprzeczkę wyżej - stwierdził Sikorski. Jeżeli Donald Trump mówi, że jeżeli tych, którzy wydają mniej niż on mówi nie będzie bronił, no to powyżej pułapu 3 proc. są USA, Polska i Grecja. Naprawdę chcemy takiego sojuszu? - dodał.

Dopytywany o inną wypowiedź Trumpa o konieczności "spłacenia zaległości" przez niedotrzymujących wyznaczonego progu wydatków sojuszników, Sikorski zauważył, że "tu jest sugestia, że kraje członkowskie NATO są winne te pieniądze Stanom Zjednoczonym". A przecież to nie tak - one mają to wydać na własną obronność. Zresztą takie uzależnianie wypełniania traktatu Sojuszu od wydatków finansowych jest nierealistyczne - zaznaczył Sikorski. Przypomniał, że np. sojusznicza Islandia w ogóle nie ma własnych sił zbrojnych i budżetu na obronność.

"Nie wysyłaliśmy rachunku do Waszyngtonu"

Gdy wysłaliśmy brygadę do Iraku, potem kolejną, na ileś rotacji, do Afganistanu, to przecież nie wysyłaliśmy rachunku do Waszyngtonu. Tylko USA zostały zaatakowane przez Al Kaidę; podjęliśmy wspólną sojuszniczą decyzję, że idziemy na wojnę na podstawie art. 5 i w NATO każdy płaci za siebie, i nikt nie wysyła nikomu warunków - podkreślił Sikorski.

Siły Zbrojne Ukrainy rozpoczęły operację ofensywną w obwodzie kurskim 6 sierpnia. Naczelny dowódca ukraińskiej armii, generał Ołeksandr Syrski informował w ubiegłym tygodniu, że obszar zajęty w obwodzie przez siły ukraińskie powiększył się do 1263 km kw., a liczba kontrolowanych przez nie miejscowości - do 93. We wtorek w mediach i sieciach społecznościowych zaczęły pojawiać się informacje, wedle których ukraińscy żołnierze mieli pojawić się także w obwodzie biełgorodzkim, położonym dalej na wschód, na północ od ukraińskiego Charkowa,