Legia w ostatnich pięciu kolejkach miała cztery okazje do zmniejszenia dystansu do ścisłej czołówki Ekstraklasy. Gdyby wykorzystała choć jedną z nich, to na trzy kolejki przed końcem rozgrywek nadal liczyłaby się w wyścigu o mistrzostwo Polski.
Czerwona kartka nie jest usprawiedliwieniem
Legioniści jednak notorycznie zawodzą. Tak też było w niedzielę. Podopieczni Goncalo Feio mieli okazję zmniejszyć stratę do prowadzącej Jagiellonii Białystok do trzech punktów. Wystarczyło żeby wygrali z Radomiakiem, który wcześniej przegrał trzy mecze z rzędu.
Nic z tego. "Wojskowi" zawiedli po raz kolejny. Porażki nie usprawiedliwia czerwona kartka dla Bartosza Kapustki, którą pomocnik wicemistrzów Polski otrzymał już w 6. minucie.
Wszołek show tuż po meczu
Po ostatnim gwizdku sędziego przed kamerą stacji Canal Plus stanął Paweł Wszołek i próbował powiedzieć coś "mądrego". Nie wyszło. Zawodnik Legii swoją wypowiedzią idealnie wpasował się w styl, jaki zaprezentowali on i jego koledzy w niedzielę przy Łazienkowskiej.
Cokolwiek powiem, to każdy będzie się śmiał. Uważam, że jako drużyna pokazaliśmy charakter. Nie zawsze się wygrywa, grając jednego mniej. Mimo że graliśmy jednego mniej, to kontrolowaliśmy ten mecz. Brakowało trochę szczęścia, aby strzelić na 1:0. Później dostajemy bramkę, grając jednego mniej, to trochę się odkrywasz i tak to wyglądało. Ale uważam, że walczyliśmy do końca. Co mam powiedzieć? Czy będziemy za to przepraszać kibiców? Daliśmy z siebie wszystko. Uważam, że ten sezon jest szalony, ale każdy zostawia serce na boisku. Są gorsze momenty czasami w życiu i na pewno nikt celowo nie chce przegrywać meczów. Zawsze odbiera się mecz przez pryzmat wyniku. Fakt jest taki, że przegraliśmy 3:0. Jest nam przykro, ale życie płynie dalej i mam trzy mecze, aby udowodnić swoją jakość - podsumował Wszołek.