Do 70. minuty mecz na Santiago Bernabeu był dla Marciniak spacerkiem. Schody zaczęły się, gdy minutę później piłka wpadła do siatki Bayernu.

Kibice Realu wygwizdali Marciniaka

Polski sędzia nie uznał wyrównującego gola dla Realu. Marciniak obejrzał sytuację na monitorze i uznał, że tuż przed tym, jak piłka znalazła się w bramce Nacho faulował jednego z piłkarzy Bayernu.

Reklama

Gracze Realu mieli pretensje do Marciniaka, a cały stadion przeraźliwymi gwizdami wyraził dezaprobatę dla decyzji naszego arbitra. Trudno jednak uznać ją za kontrowersyjną. Faul był ewidentny.

Marciniak nie popełnił też błędu przy golu na 2:1 dla Realu. Antonio Rudiger podał piłkę wzdłuż bramki do Joselu, który z bliska wpakował ją do siatki. Asystent Marciniaka - Adam Kupsik pokazał spalonego. Po interwencji i analizie VAR decyzja została zmieniona i gol został zaliczony.

Listkiewicz podniósł chorągiewkę, Marciniak przerwał grę

Największe kontrowersje wzbudziła sytuacja z samej końcówki spotkania. W doliczonym czasie gry Bayern przeprowadził akcję, po której piłka znalazła się w bramce gospodarzy, ale Marciniak nie uznał gola, o co Niemcy mają wielkie pretensje.

Do zagranej piłki ruszyło dwóch piłkarzy Bayernu Monachium. Obaj byli na granicy spalonego. Drugi z asystentów - Tomasz Listkiewicz od razu podniósł chorągiewkę, a Marciniak przerwał grę. Gracze Realu stanęli w miejscu, natomiast zawodnicy Bayernu kontynuowali akcję i po chwili umieścili piłkę w siatce Andrija Łunina.

Marciniak gola na 2:2 dającego Bayernowi dogrywkę nie uznał. To wywołało wściekłość i frustrację w obozie Bayernu. Bawarczycy są przekonani, że polscy sędziowie w tak spornej sytuacji, w której o spalonym decydowały centymetry nie powinni przerywać gry, a ostateczna decyzja o uznaniu gola powinna zapaść dopiero po analizie wideo. Jednak Marciniak użył gwizdka wcześniej i VAR już nie mógł interweniować w tej sytuacji.

Reklama

Bayern za porażkę obwinia Marciniaka

Niemcy uważają, że polscy sędziowie popełnili katastrofalny błąd, który wypaczył wynik meczu. Według nich przez to w finale Ligi Mistrzów zagra Real, a nie Bayern.

Po coś są te zasady w piłce nożnej, a one mówią, że jeśli nie ma wyraźnego spalonego, to powinieneś grać do końca. Ja wówczas nie widziałem, czy był spalony, czy nie. Jeśli potem gwiżdżesz w taki sposób, to jest to spory błąd, wstyd i hańba - grzmiał po meczu obrońca Bayernu Matthijas De Ligt.

Niemieckie media również nie oszczędzają Marciniaka i jego asystentów. Dziennik "Spiegel" pisze o kontrowersyjnej decyzji, ale inne media u naszych zachodnich sąsiadów dużo ostrzej piszą o polskich arbitrach. Ich zdaniem popełnili oni katastrofalny błąd, który wyeliminował Bayern.

Takiego samego zdania jest dyrektor sportowy klubu z Monachium. Wszyscy byliśmy za niemieckim finałem. Wszyscy, oprócz polskich sędziów! - powiedział Max Eberl.

Telewizyjne powtórki i analizy potwierdzają jednak, że Marciniak i jego asystenci nie popełnili błędu. Spalony był. Minimalny, ale był.

W finale Ligi Mistrzów Real 1 czerwca na Wembley w Londynie zmierzy się z Borussią Dortmund.