Eksperci twierdzą, że zagrożonych likwidacją może być nawet 100 z 338 działających na rynku placówek. Powodem jest to, że udzieliły mniej porad, niż wymagał NFZ. Fundusz żąda co najmniej 412 wizyt w miesiącu. Tymczasem średnia liczba udzielanych przez ośrodki porad to 222.
O tym, że wymogi NFZ są nierealne do spełnienia, prowadzący ośrodki mówili od wielu miesięcy. Na to samo wskazała Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, która na zlecenie Ministerstwa Zdrowia przeprowadziła analizę rynku. Pół roku temu rekomendowała złagodzenie kryteriów. Nie zostały jednak zmienione. – Spełnia się czarny scenariusz, który był do przewidzenia. Od początku ostrzegaliśmy, że poważnie podchodząc do pracy w środowisku pacjenta, nie da się zrealizować tylu porad – mówią nasi rozmówcy. Tym bardziej, na co również zwracała uwagę agencja, w czasie pandemii.
To jednak nie wszystko, bo nawet placówki, którym teraz uda się przetrwać, mogą wpaść w finansowe tarapaty, które zmuszą je do zamknięcia. W przyszłym roku za niezrealizowanie obecnych kontraktów będą bowiem zwracać pieniądze. Tylko na Mazowszu mówi się o kwocie przekraczającej 12 mln zł.
Zagrożone likwidacją placówki to tzw. poradnie pierwszego poziomu uruchomione w ramach szumnie zapowiadanej reformy psychiatrii dziecięcej. Miały stanowić podstawę nowego systemu – miało ich być najwięcej, miały być najbliżej pacjenta i pracować z nim w jego środowisku. Ich powstanie zbiegło się z początkiem pandemii, więc start był trudny, a efekty nie są jeszcze odczuwalne. Choćby przez szpitale, które miały zostać odciążone dzięki placówkom udzielającym wsparcia na wczesnym etapie, zanim problemy będą wymagały specjalistycznej pomocy. Wygląda na to, że reforma stanie teraz pod znakiem zapytania. ©℗ A5
Reklama