Wbrew cokolwiek usypiającemu tytułowi pismo miało być prawicową latarnią morską, dowodzoną przez Jarosława Kaczyńskiego (!); wysuniętą placówką Polski w kraju zalanym „Gazetą Wyborczą”. Kierowała nami prawa ręka Jarosława – Adam Lipiński, o którym wszystko można powiedzieć, ale nie to, że był zniewalającym guru, podrywaczem, toksycznym liderem itd. Owszem, co nieco palił papierosy. Ale był kulturalny, prawy. Kiedy po latach stał się na chwilę antybohaterem skandalu politycznego, miałem poczucie (i nie ja jeden), że jest szczególną złośliwością losu, iż padło akurat na niego.
Po „Nowym Państwie” kolejna przygoda to „Życie” pod redakcją Tomasza Wołka. Jedynym mobbingiem, z jakim się zetknąłem, była konieczność wysłuchiwania niesmacznych żartów. Niestety, zazwyczaj okropnie śmiesznych. W redakcji relacje były nieraz napięte, rywalizacja tłumiła w skonfliktowanej młodzieży niektóre zasady dobrego wychowania, ale w samym szefie tyle było toksyny, ile diabła w główce zapałki. Nawiasem mówiąc, pismo upadło; triumfy święciła za to „Wyborcza”, może dlatego, że tratowała tam zespół Helena Łuczywo.