Irlandczyk Joe Kiennar był legendą Tottenhamu. Grał w nim w latach 1965-1975. Dwa razy zdobył Puchar Anglii, dwa razy Puchar Ligi i Puchar UEFA w 1972 roku. Potem pracował jako szkoleniowiec Wimbledonu. Cztery razy wybierano go na trenera miesiąca w lidze, a trzy dekady temu nawet na trenera roku. Przed trzema laty ogłoszono, że od 2015 roku cierpi na demencję naczyniową. 7 kwietniu 2024 roku zmarł w wyniku powikłań choroby. Miał 77 lat.
35 byłych piłkarzy pozwało federację angielską i walijską
Takich jak on było jeszcze 34. Jakiś czas temu uznali, że futbolowe władze nie ochroniły ich przed urazami mózgu wywołanymi regularnym odbijaniem piłki głową. Prawnicy wynajęci przez nich przedstawili w sądzie 8 tysięcy stron dokumentacji medycznej, jako dowody, że po zakończeniu kariery na boisku cierpieli na nieodwracalne zaburzenia neurologiczne, w tym demencję, epilepsję, chorobę Parkinsona, przewlekłą encelopatię pourazową, zespół pourazowy i chorobę neuronu ruchowego.
35 byłych graczy pozwało federację angielską i walijską, English Football League - organizującą rozgrywki od drugiej do czwartej ligi, a także IFAB (International Football Association Board), czyli organizację odpowiadającą za tworzenie przepisów gry w piłkę nożną.
Richard Boardman, prawnik piłkarzy twierdzi, że szuka dla nich sprawiedliwości i zadośćuczynienia od tych, którzy nie potrafili chronić ich zdrowia. I dodał, że pozwane organizacje robią co mogą, by proces odłożyć w czasie jak najdalej. Sześciu z 35 jego klientów już zmarło. Wszyscy ciężko chorowali, tak jak Joe Kiennar. W środę sąd ma wyznaczyć termin pierwszej rozprawy. Rzecznik prasowy FA - czyli angielskiej federacji nie chciał komentować pozwów, powiedział tylko, że jego organizacja pracuje nad zwiększaniem bezpieczeństwa piłkarzy.
Już w 2002 roku sędzia w South Staffordshire w Anglii wydał szokujący wyrok w podobnej sprawie. Zmarł 59-letni Jeff Astle, były piłkarz, reprezentant Anglii, znany ze znakomitej gry w powietrzu. W swojej karierze, naznaczonej częstymi kontuzjami, Astle zdobył 174 gole, większość głową. Potem ciężko chorował. 19 stycznia 2002 roku podczas uroczystości rodzinnej stracił przytomność w domu swojej córki i został przewieziony do szpitala w Burton upon Trent. Przyczyną zgonu była choroba mózgu.
Jego córka Dawn Astle uważała, że miało to związek z grą w piłkę. Poszła do sądu i wygrała sprawę. Kilka lat po śmierci taty założyła fundację Jeffa Astle'a wspierającą ludzi, którzy nabawili się urazów głowy podczas uprawiania sportu. Bo oczywiście piłka nożna nie jest tu wyjątkiem. Podobne problemy mają rugbiści czy futboliści amerykańscy. Jakiś czas temu World Rugby oraz federacje angielska i walijska otrzymały pozwy w imieniu siedmiu rugbistów, którzy cierpią na problemy neurologiczne na skutek uprawiania sportu.
Poruszający jest przypadek Steve’a Thompsona, bohatera Anglii, mistrza świata z 2003 roku, któremu w wieku 42 lat zdiagnozowano wczesną demencję i encefalopatię, czyli trwałe uszkodzenia struktur mózgu. - Gdybym wiedział, co mnie spotka, nigdy nie zostałbym graczem zawodowym. To, przez co przechodzę, jest koszmarem. Zapominam imienia swojej żony. Byłem w Australii, zdobyłem tytuł, ale niczego z tego nie mogę sobie przypomnieć - mówił Thompson. W 2021 roku ogłosił, że odda swój mózg na badania nad CTE (przewlekłą traumatyczną encefalopatią).
Odbijanie głową piłki powoduje mikrourazy
Jaki jest związek między urazami mózgu doznawanymi w sporcie, a chorobami neurodegeneracyjnymi jak alzheimer, parkinson, czy skleroza? W 2019 roku sprawą zajął się Uniwersytet w Glasgow. Z jego badan wynika, że, ze względu na regularne i wieloletnie główkowanie, piłkarze są pięć razy bardziej narażeni na chorobę Alzheimera, dwa razy bardziej na chorobę Parkinsona, cztery razy bardziej na sklerozę i 3,5 raza bardziej na inne choroby neurodegeneracyjne. W ramach projektu szkoccy naukowcy i lekarze przebadali 7676 piłkarzy powyżej 40. roku życia.
Wyniki wskazywały, że odbijanie głową piłki przez lata powoduje mikrourazy zwiększające prawdopodobieństwo zapadnięcia na jedną z chorób mózgu. Wśród zmarłych piłkarzy aż 19 procent zmagało się z jedną z chorób neurodegeneracyjnych, która w jakiś sposób przyczyniła się do ich śmierci. U reszty społeczeństwa ten procent wynosi 6.
Już w 2015 roku w USA w szkółkach i klubach piłkarskich zabroniono odbijania piłki głową dzieciom do lat 11. Przez kolejne dwa lata jest to ograniczane. Federacja amerykańska została do tego zmuszona pozwami rodziców. W ślady Amerykanów poszły federacje Anglii, Irlandii Płn i Szkocji, które ograniczyły główkowanie dla początkujących piłkarzy. A przecież to kraje, w których zawodnicy słyną z mistrzostwa w pojedynkach powietrznych.
Wychowanek Tottenhamu Hotspur Ryan Mason zakończył karierę po urazie głowy. Od dawna domagał się wprowadzenia zakazu główkowania dla dzieci. Zatrwożony patrzył, jak podczas treningów siedmiolatkowie przyjmują uderzenia ciężkiej piłki górną częścią głowy. Przekonywał, że dzieci główkują nieprawidłowo, przez co obciążenie dla ich mózgu jest większe. A przecież kości czaszki nie są jeszcze u nich w pełni ukształtowane.
Apel o wycofanie z futbolu gry głową
Dziś w Wielkiej Brytanii obowiązuje zakaz odbijania piłki głową podczas treningów dla zawodników do lat 11, a ogranicza się je aż do 18. roku życia. Próbowano też wprowadzać kaski dla dzieci, by je chronić.
Futbol zawodowy wciąż ma swoje zasady. Spore poruszenie wywołał jednak jakiś czas temu były kapitan reprezentacji Anglii Terry Butcher. Zaapelował o stopniowe wycofywanie z futbolu profesjonalnego gry głową. "Piłka nożna może się obejść bez główkowania" - powiedział. Sam był w tej dziedzinie mistrzem. W 1989 roku w meczu ze Szwecją w eliminacjach mistrzostw świata Italia’90 doznał urazu głowy, ale dokończył grę z obficie zakrwawionym bandażem i koszulką. Taka determinacja przyniosła mu podziw kibiców. Ale po skończeniu 62 lat uznał, że czas wywołać wojnę główkowaniu. Zwłaszcza, gdy patrzył na dramaty kolegów z boiska. Z reprezentacji Anglii, która w 1966 roku zdobyła tytuł mistrzów świata, kilku chorowało potem na demencję. Na przykład zmarły w lipcu 2020 roku w wieku 85 lat Jack Charlton.
Większość kibiców nie może sobie tego wyobrazić. Walka powietrzna sprawia, że futbol jest tak atrakcyjny i popularny. Apel byłego kapitana Anglików jest jednak efektem badań lekarskich i działań podejmowanych przez FA.
Na treningu nie odbijać piłki głową więcej niż 10 razy
Uderzanie piłki głową to jedno, dochodzą do nich jednak poważne urazy wywołane zderzeniami piłkarzy w powietrzu i nieleczone wstrząśnienia mózgu. W wywiadzie dla francuskiego dziennika L’Equipe opowiadał o tym obrońca Manchesteru United Raphael Varane. Mówił, że on i jego koledzy dostali zalecenie z klubu, by podczas jednego treningu nie odbijać piłki głową więcej niż 10 razy. To jednak tylko półśrodki, które nie rozwiązują problemu.
Varane grał poprzednio w Realu Madryt. Cztery razy wygrywał z nim Ligę Mistrzów i trzy tytuły mistrza Hiszpanii. Uchodził za ulubieńca Zinedine’a Zidane’a, który zachwycił się nim w Lens, gdy był nastolatkiem. Latem 2011 roku Zizou zrobił wszystko, by Raphael odrzucił oferty innych gigantów: Manchesteru United i Paris Saint Germain. 18-letni obrońca wybrał stolicę Hiszpanii, gdzie jego talent eksplodował.
W 2018 roku w Rosji Varane zdobył dla Francji tytuł mistrza świata. Jako jeden z liderów drużyny. Dla piłkarza Realu był to rewanż za mundial w Brazylii cztery lata wcześniej, gdy w ćwierćfinałowym starciu Niemcy - Francja (1:0) przegrał pojedynek główkowy z Matsem Hummelsem. Gol Hummelsa rozstrzygnął o awansie Niemców, Raphael przyznał się do błędu. Ale przez następną dekadę milczał na temat okoliczności w jakich do niego doszło.
Nie chciał, by zabrzmiało to jak usprawiedliwienie lub wykręt. Cztery dni przed hitowym spotkaniem z Niemcami na Maracanie w Rio de Janeiro Francja grała w 1/8 finału z Nigerią. Varan doznał w tamtym spotkaniu wstrząśnienia mózgu. Czuł się źle, nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, co się z nim dzieje. Myślał, że to zmęczenie. Do lekarzy żalu nie ma: kto mógł zakazać mu wtedy gry z Niemcami o medal mistrzostw świata? Cierpiał, gdy przez kolejne cztery lata wytykano mu tamten błąd. W Rosji udało mu się odkupić winy.
W lipcu 2021 roku Manchester United wykupił go z Realu. W Katarze, gdzie Francja znów dotarła do finału mundialu, Raphael był już tylko rezerwowym. Kontuzje powstrzymały jego rozwój. Dzięki jednemu z lekarzy zrozumiał jak groźne dla zdrowia są nieleczone wstrząśnienia mózgu.
Podobna historia jak w kadrze przydarzyła mu się także w Realu. Spektakularnymi kiksami zawalił pojedynek Ligi Mistrzów w 2020 roku z Manchesterem City. Kilka dni wcześniej doznał wstrząśnienia mózgu w ligowym starciu z Getafe. W Manchesterze czuł się fatalnie. Na rozgrzewce był śpiący. Miał ochotę spoliczkować sam siebie, żeby jakoś wrócić do równowagi. Nie udało się. „Podarował” wtedy dwa gole Anglikom, a Real odpadł z rywalizacji. Dopiero w wywiadzie opowiedział jakie były kulisy jego słabej dyspozycji.
Tak naprawdę Raphael Varane martwi się o swojego siedmioletniego syna, który też gra w piłkę. „Zalecam, by unikał główkowania” - mówił w wywiadzie dla „L’Equipe”.
Wstrząśnienia mózgu bardzo groźne dla piłkarzy
Problem zajmują się FIFA i UEFA, ale trudno znaleźć rozwiązanie. Już na mundialu w Katarze FIFA wprowadziła nowy przepis. Każda drużyna mogła dokonać dodatkowej zmiany zawodnika, jeśli ten doznał urazu głowy. To był efekt starań lekarza Andrewa Massey’a, który uważa, że wstrząśnienia mózgu i inne podobne kontuzje są dla piłkarzy najgroźniejsze.
Najbardziej niebezpieczny uraz tego typu przydarzył się w Katarze bramkarzowi Iranu Alirezie Beyranvandowi, który zderzył się ze swoim obrońcą podczas grupowego meczu z Anglią. Próbował grać dalej - był gwiazdą drużyny, jej liderem. Selekcjoner nie chciał go zamieniać. Ali stanął znów między słupkami, ale miał silne zawroty głowy i chwilami nic nie widział. Trzeba było go zdjąć z boiska już w 20. minucie. Iran stracił potem sześć goli.
Problem jest trudny i delikatny, bo piłka nożna, rugby, czy futbol amerykański szczycą się statusem sportów dla twardzieli. Kibice po to przychodzą na stadiony, by zobaczyć spektakularne akcje współczesnych gladiatorów. Wbrew temu, co mówi Butcher bardzo trudno wyobrazić sobie piłkę nożną bez główkowania. Tak jak rugby, czy futbol amerykański bez spektakularnych upadków i zderzeń. Gladiatorzy zarabiają miliony, ale cześć płaci za to zdrowiem. Jakoś tę sprawę trzeba rozwiązać, zamiatanie pod dywan trwa już zbyt długo. Jeśli sąd przyzna rację 35 byłym brytyjskim piłkarzom, którzy wnieśli pozew przeciw futbolowym władzom, to może być przełom. Skutki trudno sobie dziś nawet wyobrazić.